“O biznesie z duszą 2” [Wywiad]

Strona główna/Rozwój Biznesu/“O biznesie z duszą 2” [Wywiad]
  • Biznesie z duszą 2 część Pobierz PDF Rafał Przyborowski (R. P.) Ty sprzedajesz poprzez metodę e-mail marketingu,

Biznesie z duszą 2 część

Pobierz PDF

Rafał Przyborowski (R. P.): Ty sprzedajesz poprzez metodę e-mail marketingu, prawda?

Piotr Michalak (P. M.): Tak.

R.P.: Wiele firm próbuje sprzedawać poprzez e-mail marketing. Korporacje próbują sprzedawać poprzez e-mail marketing. Coraz więcej osób tego używa, natomiast nie wszyscy robią to poprawnie.

P. M.: Tak.

R. P.: Pamiętam szkolenie, na które zgromadziłeś ponad 400 osób z własnej listy mailingowej, a tak naprawdę (nie wiem…) jakaś korporacja jest w stanie zebrać 50 osób generując ogromne koszty w reklamę Google itd. Natomiast Tobie udaje się to po prostu…

P. M.: Nie do końca tak jest. Rynki są bardzo różne. Czasami jest taka głębokość rynku, że tego nie rozumiemy.

Przykładowo: jeśli chodzi akurat o korporacje to są trenerzy, którzy biorą spokojnie 20 000zł za dzień szkoleniowy i są trenerzy, którzy biorą 120 000zł za dzień szkoleniowy (autentycznie). Natomiast oni robią też coś innego, ich czas jest po prostu tyle warty. Mam tutaj w ogóle taką radę dla widzów: warto znać stawkę za godzinę swojego czasu: jeżeli wynosi ona np. 100zł (może wynosić 1000zł – ja nie wiem). To zatrudnienie każdego, kto zrobi to samo za mniej niż 100zł za godzinę jest już czystym zyskiem dla firmy i pozwala Ci skupić się na strategicznym rozwoju twojej organizacji.

R. P.: Z drugiej strony przy biznesie skalowalnym ciężko jest tak naprawdę to docenić.

P. M.: Są dwa aspekty: z jednej strony jeżeli Twoja firma robi obrót (nie wiem, powiedzmy, żeby było łatwiej policzyć w etacie, gdzie jest 160 czy 180 godzin) 180 000zł obrotu miesięcznie to Twoja godzina (o ile Ty masz udział w wygenerowaniu tego obrotu, w zależności od tego, jaki masz udział) jest warta np. 1000zł za godzinę. Jeżeli, powiedzmy, masz udział w tym obrocie mniejszy (tak, bo wszystko już masz tak poukładane, że robią to pracownicy) to oczywiście mniej. Zależy jak to potraktować, ale warto wiedzieć, że jeśli teraz np. pójdziesz i zaczniesz robić coś innego, co ma mniejsze przełożenie, to de facto tracisz (nie tyle zarabiasz, co tracisz), bo zagospodarowanie tej godziny do biznesu może przynieść większe efekty. Bardziej chodzi o to i o świadomość, żeby nie robić samemu czegoś, co ktoś inny może zrobić taniej.

Przykładowo: jesteś prezesem zarządu w swojej firmie, to o ile nie lubisz biegać z odkurzaczem po mieszkaniu to nie biegaj tylko zatrudnij kogoś, a ten czas miej dla rodziny, na regenerację lub ewentualnie na pracę lub chociażby na edukację. Ludziom brakuje czasu na to, żeby czytać, oglądać szkolenia, więc (zamiast biegać z odkurzaczem) włącz film, chyba że lubisz biegać z odkurzaczem. Zatrudniaj ludzi: to mentalność zatrudniania.

Z drugiej strony nie należy być przywiązanym do sprzedawania swojego czasu, czyli w sensie takim, że wyceniam swoją godzinę i moja firma oferuje usługi oparte na stawce godzinowej. To jest model prawniczy. Można w ten sposób zarabiać godziwe pieniądze, ale to nie jest model producencki, który jest najbardziej skalowalny, gdzie może już w ogóle nie być powiązania pomiędzy tym, ile Ty włożysz (w sensie swojej osobistej pracy), a tym ile firma wyprodukuje. I wtedy dochodzimy do tego modelu, gdzie prezes zarządu może mieć pensję (nie wiem…) 50 milionów dolarów rocznie i pytanie: czy jego godzina jest warta w przeliczeniu milion dolarów? Nie! Chodzi o to, że jego decyzje strategiczne są warte 5 milionów, a jego godzina nie jest w ten sposób już przeliczana.

R. P.: Jeżeli jesteśmy już przy tym temacie to zadam takie pytanie (troszeczkę bardziej rozbudowane) – po pierwsze: ile warta jest godzina Piotra Michalaka? Po drugie: (to jest takie pytanie, a w zasadzie stwierdzenie) wiem, że inwestowałeś bardzo duże pieniądze w szkolenia. Nie boisz się zapłacić komuś np. 1000 dolarów za godzinę doradztwa? Wiesz, że i tak Ci się to zwróci np. dziesięciokrotnie, bo usłyszysz od tego człowieka coś takiego, że po prostu zmienisz, przewrócisz swój biznes. I jeszcze jedno pytanie, a w zasadzie też stwierdzenie…

P. M.: Nie zapamiętam…

R. P.: Co powiedziałbyś takim ludziom, którzy właśnie boją się. Myślą sobie: no kurczę, ja pracuję, zarabiam (nawet 30 – 40 zł na godzinę, co już jest nawet dosyć niezłą stawką) no i mam teraz zapłacić komuś 1000zł za jego godzinę czasu? No i co on mi takiego powie?

P. M.: Ok, takie właśnie myślenie to będzie największa bariera w rozwoju przedsiębiorców. Po pierwsze: o swojej stawce godzinowej nie chcę mówić, ona jest obecnie podana na stronie w ofercie mentoringu, ja nie jestem nastawiony na sprzedawanie swojego czasu, ale oferta jest, w razie jakby ktoś był zainteresowany, a tymczasem ja staram się rozwijać bardziej skalowalne produkty, ale nie chcę teraz mówić, bo to będzie uwiecznione, a stawka może się zmieniać w przyszłości.

R. P.: Powiedzmy o nazwie bloga…

P. M.: Obecnie strona to: www.ententa.pl, aczkolwiek coraz bardziej będziemy teraz nastawiać się na promocję marki Piotr Michalak. Przechodzimy w tej chwili rebranding. (to pierwsza sprawa). Druga sprawa…

R. P.: O tej mentalności, o tych blokadach ludzi…

P. M.: Tak że to właśnie, kiedy prowadzisz firmę i zarabiasz powiedzmy 100zł za godzinę i nie jesteś skłonny skorzystać z doświadczenia osoby, która jest o szczebel albo o dwa szczeble wyżej od Ciebie i jest warta 1000zł za godzinę, żeby się poradzić to de facto nie dotkniesz tej mentalności, która zrewolucjonizowałaby Twoje podejście. Ja to widzę w Akademii Biznesu, którą prowadzimy. Przedsiębiorcy przychodzą i ktoś ma jakiś pomysł, ja konsultuję ten pomysł, pokazuję, że to trzeba inaczej poukładać: tu jest źle zrobione, tu jest źle zrobione, tu jest źle zrobione, to na pewno nie zadziała, trzeba to zrobić w ten sposób, żeby zadziałało. Bo już to przechodziłem, bo już to robiłem wcześniej. I ta osoba mówi: Wow! Niesamowite!

A gdyby ona poszła w to, o czym myślała na początku to pracowałaby 2-3 miesiące realizując to dalej – a i tak nie zadziałałoby. Ona straciłaby 3 miesiące (nauczenie tego kosztowałoby 3 miesiące jej życia), a dowiedziała się tego w ciągu 20 minutowej konsultacji w Akademii Biznesu. W ciągu 20 minut. I teraz wie jak to zrobić, żeby to zadziałało. Co więcej, nie tylko nie zmarnuje tych trzech miesięcy. W ciągu tych 3 miesięcy zbuduje biznes. Czasami więc przełożenie tego 1000zł zainwestowanego w czyjąś godzinę doradztwa (bo może być doradca gorszy i lepszy) duże efekty.

Ludzie nie są skłonni płacić za consulting, za doradztwo, bo nigdy w życiu nie doświadczyli dobrego doradcy. Jeżeli ktoś zarabia X zł, to jest w sosie osób, które też zarabiają X zł – tyle samo mniej więcej, pi razy drzwi, więc nie dotyka tych ludzi, którzy są dwa szczeble wyżej. Bo gdyby dotykał, to by się wspiął wyżej. Bo zrozumiałby, jak oni myślą. Czasem więc warto zapłacić komuś więcej niż sam zarabiam (to samo dotyczy pracowników). Przedsiębiorca myśli: ja tu jestem szefem, ja tu muszę zarabiać najwięcej. A kluczem do rozwoju firmy jest zatrudnianie ludzi lepszych od siebie.

Niedawno omal nie zatrudniłem osoby, która zarabiałaby tyle samo w firmie co ja. W tej chwili zatrudniłem drugą osobę, która zarabia tyle, co ja, tylko jest na mniejszy kawałek etatu i zatrudniłem w tej chwili też (za duże pieniądze) agencję PR-ową. Czasami więc warto zainwestować, wyznaczyć sobie jakąś pensję wypłaconą z firmy i jak najwięcej starać się przeznaczyć na rozwój tego organizmu, bo ten organizm, ta firma, jest swego rodzaju dostawcą właśnie twojego bezpieczeństwa finansowego, stabilizacji, swego rodzaju dojną krową, o którą trzeba się zatroszczyć, a wiele osób robi w ten sposób, żeby wyciągnąć jak najwięcej zysku, (ale wtedy ok – kupisz sobie lepsze gadżety, ale nie rozwiniesz biznesu, a ja wolę najpierw rozwinąć biznes, a potem kupić sobie lepsze gadżety – jeśli już).

R. P.: Zachęcasz więc do tego, że nawet jak ktoś dopiero zaczyna biznes i nie ma nie wiadomo ile pieniędzy (na inwestycje) to żeby faktycznie zainwestował w dobrą wiedzę dobrego człowieka, który pokaże mu, którą ścieżką ma iść…

P. M.: To jest trudne. To jest trudne, bo kiedy ktoś dopiero zaczyna to de facto nie ma pieniędzy. Ledwo wyciąga z firmy na życie. Więc dlatego ja zachęcam ludzi, którzy pracują gdzieś tam w korporacji czy innej firmie, żeby nie rzucali od razu etatu i od razu na sucho nie otwierali biznesu tylko najpierw postarali się to zrobić po godzinach (o ile to jest możliwe). Tak, żeby wyczuć temat, żeby zobaczyć czy jest zainteresowanie, zobaczyć, czy to się sprzeda. W ten sposób, żeby potem nie było tragedii.

R. P.: Jasne.

P. M.: To pierwsza sprawa. Druga sprawa: piszą do nas ludzie, że nie stać ich na szkolenie, ale słuchajcie, mnie też nie było stać na początku. Jest taki ogrom wiedzy w książkach – tylko on jest do pewnego etapu. Na początku pewne podstawy trzeba wziąć z książek. Pewne pozycje są obowiązkowe, tj. 7 nawyków skutecznego działania Stevena Covey’a – jeżeli tego nie przeczytasz… to jest fundament. Czy Dale Carnegie: Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi. To jest fundament. Takie książki trzeba znać. I na początku każdego stać na książkę za 30 zł albo iść do biblioteki (jak Cię nie stać). I postarać się rozwinąć to na początku własnym sumptem i jak najszybciej odłożyć pieniądze na szkolenia, bo na pewnym etapie książki dają wiedzę do takiej płaszczyzny… książki zawsze są na pewnym poziomie teorii i o pewnych rzeczach nie pisze się w nich. Pewne rzeczy dopiero mówi się na szkoleniach. I są pewne rzeczy, o których nie mówi się na szkoleniach, są też pewne rzeczy, o których mówi się dopiero w doradztwie jeden na jeden albo w jakichś małych zamkniętych grupach. Po prostu o tym się nie mówi w większych grupach. Takich rzeczy się nie dowiesz, zatrzymując się na etapie tylko książek albo tylko szkoleń, tylko trzeba wchodzić wyżej na te coraz droższe usługi. Tak sobie myślę w tej chwili, że zrobiła się już taka konkurencja na wielu rynkach, że żeby zbudować coś naprawdę poważnego, a nie bawić się w pitu-pitu (jak to mawiam) to myślę, że trzeba przynajmniej raz w miesiącu być na jakimś szkoleniu, czyli cały czas trzeba jeździć, cały czas trzeba się uczyć.

R. P.: Cały czas ślizgamy się po takim temacie jak sukcesy, porażki – coś, co de facto spotyka każdego: że zaczynam ten biznes, ok, nie stać mnie na doradztwo, czytam książkę, ale wiadomo, że popełniam te błędy, że to jest pisane, i to jest jakaś droga. U Ciebie jak wygląda ta droga? Czy miałeś jakieś ogromne porażki, że po prostu było to już na granicy ryzyka? Bo o sukcesach już wiemy, natomiast ludzie lubią usłyszeć coś takiego, żeby poczuli, że to nie było tak, że Piotrowi Michalakowi wszystko się udaje, jest genialny itd.

P. M.: To jest bardzo ciekawe, bo zrobiłem raz ankietę starając się dowiedzieć, na czym ludziom zależy i zdziwiło mnie, że więcej osób chce (mam dwa tematy: 15 sukcesów, dzięki którym zarobiłem ok. 3 milionów złotych i 15 porażek, przez które straciłem ok. 2 miliony złotych) chce się dowiedzieć o moich sukcesach niż o porażkach, ale to jest różnica mniej więcej kilku osób (więc to jako ciekawostka).

Natomiast tak: jest mnóstwo porażek, chcę o nich opowiedzieć m.in. na najbliższym szkoleniu i (jak mówimy już o tych książkach) gdy na początku starałem się wdrożyć samodyscyplinę, miałem z tym potężne problemy i to o czym teraz mówię, że właśnie się nie chce czegoś zrobić, to oczywiście, że mi się nie chciało, jak przeszedłem przez kilka różnych systemów zarządzania czasem (zmieniałem je) i cały czas też doskonalę swoje własne metody. Coraz więcej mam w tym luzu, bo na początku jest to sztywne, żeby narzucić sobie dyscyplinę i człowiek dziwnie się z tym czuje, ale potem uczy się, ile wpleść luzu w to zarządzanie czasem, czyli przykładowo, że planuję tylko część swojego dnia, a zostawiam sobie trochę luzu na niespodziewane wydarzenia, albo że planuję ten czas, w taki sposób, że jest to napięty termin, ale nie wrzucam sobie 16 rzeczy naraz na dany dzień, których i tak nie zrobię.

R. P.: Cały czas będę drążył troszkę temat porażek, powiedz mi, czy miałeś jakąś spektakularną porażkę: (nie wiem…) spałeś pod mostem, bo nie miałeś pieniędzy (albo nie wiem…) zostałeś wyrzucony z własnego biura, czy cokolwiek, bo ja pamiętam jak Joe Vitale w swojej książce Hipnotyczny marketing z tyłu napisał, że przez jakiś czas był bezdomnym, a teraz jest milionerem i jeździ BMW Z4 (czy coś w tym stylu). Ja wiem, że to działa na ludzi. Ludzie lubią widzieć taką historię, że ktoś był przysłowiowym pucybutem, a teraz jest przysłowiowym milionerem. Czy u Ciebie był taki spektakularny sukces, czy raczej te porażki były bardziej mentalne?

P. M.: Bardzo chciałbym opowiedzieć taką typowo amerykańską historię od pucybuta do milionera, wiem, że to się dobrze sprzedaje, znam mechanizmy opowiadania historii i, wywierania wpływu, znam metodę Hollywood, natomiast nie chcę kłamać. Faktem jest, że u mnie to wyglądało mniej więcej tak jak wznosząca się linia. Przechodziłem przez różne porażki, które nie doprowadziły do bankructwa firmy tzn. było dużo walki, ale udało mi się nigdy nie zbankrutować, bo pewne rzeczy były zawsze dopilnowane tak jak np. kontrola finansowa (opublikowałem właśnie nagranie wideo dla klientów Akademii: Jak kontroluję finanse) i myślę, że taką największą porażką było to, jak omal nie wywróciła mi się agencja interaktywna, jak nas tych dwóch klientów omal nie pozwało do sądu. Ja wtedy byłem wręcz sparaliżowany. Znienawidziłem swoją pracę. Miałem tego totalnie dosyć. Nie byłem w stanie zarządzać tym konfliktem z klientami i miałem wtedy wspólniczkę, której mówiłem: weź Ty to załatw. Ja tego nie chcę dotykać. Dobrze, że była ona, bo sam poległbym wtedy w tym temacie.

Były też porażki związane z zatrudnianiem ludzi. Nie potrafiłem nimi dobrze zarządzać. Nie potrafiłem ich dobrze zatrudniać. Nie potrafiłem ich kontrolować i np. gdy realizowaliśmy projekty, ja go oddawałem pracownikowi w zaufaniu, że on to zrobi dobrze, a potem na koniec, kiedy termin się zbliżał, okazało się, że jest to źle zrobione i to jest oczywiście moja wina, bo byłem zbyt naiwny, za bardzo abdykowałem zamiast świadomie zarządzać. Jest takie powiedzenie, że: Zaufanie jest dobre tak długo jak jest jakiś pies strażniczy, który kontroluje, czy wszystko jest w porządku. (Kiedy są mierniki, które to kontrolują. Kiedy przyglądamy się, czy wszystko jest ok).

Faktycznie za bardzo ufałem ludziom i przez to też wchodziłem w spółki np. realizowaliśmy portal internetowy, w którym mieliśmy mieć udziały i po pewnym czasie mieliśmy umowę, z której mogliśmy się wycofać i zachować udziały w tym portalu. Po pewnym czasie intensywnej pracy wycofaliśmy się, stwierdziliśmy, ok, nam tyle wystarczy. Zostawiamy te udziały. Klient mógł je wykupić i zamiast to zrobić to założył osobną spółkę tak, żeby nie wywiązać się z tej umowy i nie wykupić tych udziałów, chociaż miał już to zrobić, już byliśmy umówieni no i ten jego portal i tak mu nie wyszedł. Niestety. Tak że też nauczyłem się (właśnie realizując różnego typu projekty) jakie rzeczy działają, bo ja robiłem różne start-upy – tzn. wchodziłem w różne współprace z klientami. Zobaczyłem jakie rzeczy wychodzą, a jakie nie. Jakie mają silne fundamenty biznesowe, a jakie raczej się nie sprawdzą (bo nie mają podstaw). Miałem właśnie spółki, gdzie zostałem wykolegowany albo chociażby to, że odkupiłem udziały we własnej spółce i ostatecznie zdecydowałem się sam ją prowadzić, ale spektakularnego bankructwa nie było, natomiast jest wiele takich porażek związanych z organizacją i zarządzaniem ludźmi, o których chętnie jeszcze opowiem, szczegółowo na szkoleniu.

R. P.: Ostatnio oglądałem ciekawą konferencję, której tematem było hasło: Wolny od sukcesów, wolny od porażki. Nie będę tutaj wymieniał osoby, która była prelegentem w tym wykładzie, natomiast jakoś fajnie to odniosłem, że ten człowiek jest tak naprawdę zarówno wolny od tego, że może zarabiać super miliony, ale też wolny od tego, że nagle wszystko mu się skończy i będzie musiał wrócić do pracy na etacie. Jak to jest u Ciebie? Ja gdzieś dostrzegam w tym pewien wymiar duchowy, swego rodzaju głębię.

P. M.: Dotknąłeś właśnie tematu duchowego – takiej wolności od ambicji, wolności od sukcesów, od celów i mamy tu inherentny konflikt (przepraszam za trudne słowo), który dotyka wszystkich ludzi pracujących zawodowo:

  • czy mieć więcej celów, czy mniej celów?
  • albo (innymi słowy) czy więcej pracować, czy mniej pracować?
  • albo (innymi słowy) czy mieć większe ambicje, czy mniejsze ambicje.

Można to wyrazić na różne sposoby. Dlaczego ludzie chcą więcej pracować? Bo chcą mieć większą samorealizację, chcą więcej osiągnąć, a dlaczego to chcą? Bo chcą być bardziej szczęśliwi.

Jest druga strona medalu:

Niektórzy mówią: mniej pracować. Wolę skończyć pracę wcześniej, żeby mieć więcej czasu dla siebie, więcej czasu dla rodziny, żeby być bardziej szczęśliwym. To jest ten sam cel (żeby być bardziej szczęśliwym) jednej i drugiej ścieżki. Co w związku z tym robić? Żeby zrozumieć, co się dzieje w tym konflikcie, trzeba zadać sobie takie pytanie: jakie założenia i przekonania leżą pod obiema z tych ścieżek.

Jeśli weźmiemy stwierdzenie: więcej pracować albo mieć więcej celów, albo mieć większe ambicje, to tutaj leży założenie: jeśli będę więcej pracował to będę miał więcej osiągnięć.

A zatem pod stwierdzeniem: mniej pracować, leży założenie: jeśli będę mniej pracował, to będę miał więcej czasu dla rodziny i przyjaciół, i dla siebie.

I teraz trzeba sobie zadać pytanie: które z tych założeń mogłoby być w jakimś przypadku fałszywe?

I okazuje się, że jedno z nich jest. Wiesz które?

R. P.: Domyślam się, ale jakbyś mógł powiedzieć…

P. M.: Ok, więc jedną i drugą ścieżką można pójść i mieć swego rodzaju sukces. Większość ludzi wybiera ścieżkę przepracowania się, żeby mieć sukces. Natomiast można mieć sukces idąc tą drugą ścieżką tzn. jeśli będę więcej pracował, to będę miał więcej osiągnięć – to jest, w pewnych warunkach, fałsz. Można założyć, że jeśli będę mądrzej pracował to będę miał więcej osiągnięć. Czyli nie więcej, a mądrzej. Czyli mniej, ale w sposób bardziej skoncentrowany i przemyślany, i strategiczny.

Jakimi ścieżkami to zrealizować?

Nie szukając daleko możemy znaleźć przykłady przedsiębiorców czy właśnie prezesów. Dlaczego jedna osoba pracuje 14 godzin na dobę i zarabia 1500zł albo 2000zł, a druga osoba pracuje 8 godzin, albo 6 godzin, a zarabia 50 tysięcy, albo (w przypadku jakichś powiedzmy prezesów) 50 milionów. Więc czy godzina jego czasu jest realnie więcej warta. No właśnie w pewnym sensie tak. Nie chodzi o to, że on więcej pracuje. Chodzi o to, że prezes (jeśli jest mądry) to mądrzej pracuje, w ten sposób, że koncentruje się na tym jednym miejscu, gdzie przyłożona energia da największy zwrot z inwestycji. Ja np. uczę poszukiwania największego ograniczenia mojej firmy. Każda firma jest systemem – przepływem pewnej wartości. Przepływ wartości następuje w pewnym, określonym kierunku i firma jest swego rodzaju procesem i prawdopodobnie jest jedno miejsce w firmie (może dwa miejsca), gdzie przyłożona energia (gdzie podwojenie tego miejsca, podwojenie przepływu) spowoduje podwojenie rezultatów całej firmy. Natomiast podwojenie przepływów w innym miejscu nie spowoduje w ogóle żadnych wzrostów albo o 5%. Ludzie pracują nad dziesięcioma rzeczami jednocześnie zamiast skupić się na jednej.

Inna sprawa: wiele osób próbuje rozkręcić 2 biznesy jednocześnie (albo nawet 3 czy 5) i są multiprzedsiębiorcami. Oczywiście. Jest wielu ludzi, którzy w ten sposób zarabiają duże pieniądze (to jest ta ścieżka: więcej pracować = więcej osiągać). Można, ale to się zawsze odbywa kosztem właśnie tej drugiej gałęzi (czyli mniej pracować i mieć czas dla rodziny, mieć czas dla siebie). A ja mówię teraz o tym, jak pogodzić ze sobą te dwie gałęzie, czyli jak mieć jednocześnie czas dla rodziny, czas dla siebie i jednocześnie dużo osiągnąć i w tym przypadku zamiast robić 3 biznesy, pomiędzy którymi nie ma synergii i robimy je właśnie z poczucia dużej ambicji, zrobić jeden biznes, ale tak, żeby był on naprawdę liderem rynku, żeby wymiótł konkurencję (w pozytywnym aspekcie), żeby był bezkonkurencyjny pod jakimś względem, żeby klienci nie zastanawiali się, żeby miał dobre marże i żeby wzrastał. Nie zrobisz prawdopodobnie jednocześnie dwóch biznesów na światowym poziomie. Musisz robić albo jeden, potem drugi, albo, jeśli jesteś naprawdę mocnym graczem, zatrudnić sobie dwóch mocnych prezesów. Ale to musi być dwóch dobrych prezesów, (ale nie studentów, którzy będą pracowali za udziały, ale jeszcze są niewyrobieni biznesowo, nie mają umiejętności).

R. P.: Ok, czyli chodzi tu o koncentrację. Wspomnieliśmy tutaj wątek, który (wiem) że jest dla Ciebie bardzo ważny – wątek rodziny, wątek takiego spędzania czasu w sposób dobry, w sposób zbalansowany. Prywatnie jesteś szczęśliwym mężem, ojcem dwójki dzieci. Jak to jest, że prowadzisz biznes, ale też masz czas dla rodziny, masz czas tak jakby na to, żeby pobawić się ze swoimi dzieciakami, żeby nie zamknąć się w (jak Ty to mówisz) tzw. złotej klatce tylko zbalansować to wszystko. Czy jest jakiś przepis na to, czy po prostu każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie?

P. M.: Tak jest. Mam na to bardzo rozbudowane metody, natomiast teraz, mówiąc z głowy, mogę podać parę prostych wskazówek (mam nadzieję, że to będzie pomocne):

Pierwsza sprawa: zatrudniać ludzi – nie wszystko da się zautomatyzować komputerowo – i  zatrudniać ich mądrze, czyli nie tylko kopię samego siebie, ale różne przeciwstawne osobowości do różnego rodzaju zadań, do których jest potrzebna osoba innego rodzaju, np. do montażu filmów wideo, a innego rodzaju osoba jest potrzebna do prowadzenia reklamy na Facebooku, innego rodzaju osoba jest potrzebna do obsługi klienta itd. To po pierwsze. Po drugie…

R. P.: Ale jeżeli ktoś nie ma na początku kasy na to, żeby zatrudnić taką osobę, no bo wiadomo, że to się wiąże z dużymi kosztami (jak na polskie warunki).

P. M.: Należy wtedy współpracować z innymi firmami. To jest coś co od początku robiłem, dzięki czemu szybko z etapu freelancera przeszedłem na etap właściciela firmy, czyli właśnie montowałem współudział różnych innych freelancerów tudzież firm pod egidą jednej większej marki. W ten sposób nie masz kosztów stałego zatrudnienia, a angażujesz daną osobę czy firmę wtedy, gdy jest ona realnie potrzebna i jej koszt jest wliczony w np. przychód ze zlecenia dla klienta. To jest ten model, o którym mówiłem na początku.

Kolejna kwestia to przywództwo. To umieć tak zaangażować tych wszystkich ludzi, mieć taką wizję i takie wartości w tej firmie, żeby oni pragnęli dla Ciebie pracować, bo ludzie generalnie są niezaangażowani, jeżeli firma jedyne co sobą prezentuje to tylko pieniądze albo tylko zrobienie jakiegoś tam projektu. Jeżeli w firmie jest jakaś większa wizja, chcemy coś większego zbudować razem to nawet freelancerzy chcą się zaangażować.

Trzecia sprawa to: od początku pracowałem w domu. Miałem etap wynajmu biura i teraz znowu będę się przenosił do biura. Praca w domu jest bardzo trudna. Trzeba do tego bardzo dużo dyscypliny. Z drugiej strony (wydaje mi się), że też dużo dyscypliny trzeba, żeby wychodzić z domu i gdzieś tam jechać. Tak że to są dwie strony medalu. Po prostu jak pracujesz w domu to wychodzisz na przerwy do rodziny, to jest bardzo fajne, ale w domu ciężej jest zbudować zespół. Zespół wirtualny jest już w ogóle bardzo ciężko zbudować. To jest wyższa szkoła jazdy. Mówiłem o automatyzacji komputerowej. Dziwię się, że są firmy, które w dzisiejszych czasach np. ręcznie wystawiają faktury. Wszystko co się da musi być (po angielsku to się nazywa streamlined – czyli uproszczone) zautomatyzowane – wszystko co się da, ma być robione z automatu. Wtedy masz możliwość skalowania biznesu – wejścia  na wyższy poziom skali. Wtedy każdy kolejny sprzedany produkt nie oznacza kolejnej jednostki Twojego czasu, którą musisz sprzedać. Jesteś w stanie sprzedać 1000 swoich produktów, a nie tylko jedną usługę, tak jak wcześniej.

Koniec części drugiej.

Co dalej?

1. Trzecia część wywiadu

2. Zapraszamy na szkolenie Piotra

(Zapisy zamykamy już w środę)


By |30 września 2014|Categories: Rozwój Biznesu|1 komentarz

About the Author:

Od 2005 roku prowadzi przedsiębiorców do lepszej jakości życia. Pomaga podwoić dochody i podwoić liczbę godzin wolnego czasu poprzez organizację firmy i innowacje w modelu biznesowym. Założyciel Akademii Biznesu Piotra Michalaka. Przeczytaj więcej o historii Piotra.

1 komenarz

  1. Gustaw 1 października 2014 w 13:32 - Odpowiedz

    Trochę długi ten wywiad…, ale bardzo naturalny i fajnie się słucha.
    Miło słyszeć, że też miałeś problemy z zarządzaniem sobą w czasie 🙂
    Mi osobiście przeszkadza trochę muzyka w tle, albo mogłaby być trochę ciszej!

Zostaw komentarz