Pasja i misja…
Artykuł gościnny napisany przez naszą zaprzyjaźnioną Czytelniczkę.
Gospodarstwo rolne
Od małego obserwowałam jak mój dziadek budował gospodarstwo rolne, rozwijał się, miał niesamowite efekty, dostał nawet nagrodę od burmistrza dla najlepszego rolnika. Był stworzony do tego co robił, żył tym i ten widok był piękny.
Był zdyscyplinowany, każdego dnia wstawał o 4.30, by doić krowy, odprowadzać je na łąkę, sprzątać stajnie i tak na okrągło aż po zmierzch. Był zadowolony z każdego narodzonego zwierzaka, z plonów na polu… Tej radości nigdy nie zapomnę.
Później gospodarstwo przejął mój ojciec i zaczęła się droga porażki.
Co prawda grunty rolne nadal są w rodzinie (tylko oddane w dzierżawę – ktoś inny je uprawia). Mój ojciec nie okazał się człowiekiem, który byłby w stanie udźwignąć ciężar obowiązku, mimo że dziadek jeszcze przez wiele lat próbował mu pomagać.
Na próżno jednak. Nikogo nie można na siłę uszczęśliwić czy na siłę skłonić do robienia czegoś czego on sam nie czuje. Co roku gospodarstwo się kurczyło, aż została tylko ziemia, którą oddaliśmy w dzierżawę. Jedyny sukces – ojciec nie sprzedał jeszcze tej ziemi dzięki mojej mamie. Gdyby sprzedał, a ziemia orna jest mało warta, pieniędzy już dawno nie byłoby widać.
Na przykładzie tych dwóch ludzi dowiedziałam się co to jest pasja.
Mało jest takich ludzi jak mój dziadek. Gdyby było ich więcej, to ludzie tworząc biznesy nigdy nie myśleliby o tym, by je sprzedawać. Ludzie bez celu, bez tzw. misji nie są w stanie czynić wielkich rzeczy, są chyba zbyt skupieni na sobie.
Odnalezienie sensu powoduje, że życie nie jest puste i bezwartościowe.
Spotkać człowieka takiego jak mój dziadek, a takiego jak mój tato – to są 2 różne doświadczenia. Mimo ciężkiej pracy z dziadka promieniowała taka radość… Podkreślam, że nie nadużywał alkoholu, wręcz przeciwnie.
Wszyscy szli np. po sianokosach zakończyć dzień wódką. On szedł do stajni, później pod szopę naostrzyć te swoje sprzęty: hakę, kosę…
Wszystko u niego musiało być przygotowane, uprzątnięte na kolejny dzień.
Szacunek dla rzeczy materialnych
Mój tato natomiast nie jest człowiekiem uporządkowanym po dziś dzień. Nie jest też słowny i z pewnością nie jest perfekcjonistą. Nie wiem jednak czy cechy charakteru mają dużo wspólnego z szukaniem w życiu pasji, czy doskonaleniu tego co się robi.
Zawsze obawiałam się, że jak ktoś ma za dobrze w życiu (np. ojciec wszystko robi, dziecko wszystko ma podane na tacy) to staje się trochę „upośledzony”. W znaczeniu – pozbawiony doświadczeń dochodzenia, zdobywania czegoś ciężką pracą. Bez tych doświadczeń ludzie nie wyrabiają w sobie poczucia sukcesu. Mój tato zawsze wszystko miał podane na tacy, tamte czasy były dla nas wyjątkowo dobre.
Dziadek kupił tacie w sumie za życia 2 nowe auta, których mój tato nie szanował.
Obok nas mieszkała bardzo uboga, wielodzietna rodzina. Chłopak przyszedł do mnie (miałam wtedy może 9 lat) i mówi:
Twój tato ma nowy samochód!
a ja na to bez emocji:
No i co z tego.
Wstyd mi za to, ale ja od kiedy pamiętam, nie przywiązywałam wagi do rzeczy materialnych.
Pamiętam dokładnie tę scenę, ciągle mi siedzi w głowie.
Plus jednak tego wszystkiego obecnie jest taki, że jak coś kupię to bardzo to szanuję, nie ciągnie mnie do materializmu. Ale jak muszę coś mieć to kupuję i dbam o to, tak samo pewnie jak mój dziadek dbał o każdą swoją maszynę rolniczą.
Też nie przywiązuje uwagi to rzeczy materialnych, wolę czytać książki, ostatnio kryminały – Aleja Samobójców – polecam 🙂
Ciekawy artykuł, ale kto jest jego autorem? Na wstępie napisano, że to czytelniczka na końcu, ze Piotr Michalak…
Czytelniczka 🙂
Też chciałbym jak Twój dziadek aby moja praca była moją pasją ale nie potrafię jej znaleźć.