Pomocnik czy Przywódca?

Strona główna/Przywództwo/Pomocnik czy Przywódca?
  • Przywódca

Pomocnik czy Przywódca?

Pobierz PDF

Jako właściciele i kierownicy firm chcemy służyć jak najlepiej naszym klientom. Skoncentrowani tylko na pieniądzach nie zauważymy, czego tak naprawdę potrzebują nasi klienci i nie damy im tego. Dlatego powinniśmy mieć stale na uwadze myślenie o naszych klientach.

Jednak ta służba nie jest prosta. Dawanie klientom „więcej, taniej i lepiej” wcale nie sprawia, że staną się oni automatycznie bardziej zadowoleni. A tak przecież najczęściej postrzegana jest konkurencja wolnorynkowa: „więcej, taniej i lepiej”.

Poprzez to, jak służymy naszym klientom, doświadczamy rozmaitych ich reakcji. Wyciągamy z nich wnioski.

A służyć możemy na dwa sposoby:

  • albo jako „pomocnik”,
  • albo jako „przywódca”.

Przywódca w życiu codziennym

Idąc do lekarza zwykle zachowujemy pokorę i słuchamy go. Lekarz trzyma ster. Nie zapisze nam innego antybiotyku tylko dlatego, że o to poprosimy. On wie, że liczy się nasze zdrowie, a nie nasze widzimisię. A my go za to szanujemy – i nie dyskutujemy. Przynajmniej większość z nas.

Lekarz służy nam jako przywódca.

Jest to uniwersalna psychologia, coś co mamy zakodowane w psychice, mianowicie szacunek do przywódców… A także brak większego szacunku i poważania wobec służących.

Jako przedsiębiorcy nie możemy więc swojej służby wobec klientów traktować poddańczo. Nie możemy być „pomocnikiem”.

Powinniśmy działać jak prawdziwy przywódca.

Dzięki temu i klient będzie zadowolony!

Pomocnik natomiast na dłuższą metę zwykle jest niedoceniany. 

Przywódca wręcz przeciwnie.

Ta sama zasada występuje w edukacji. W szkole ostatecznie najbardziej docenialiśmy nie tych nauczycieli, którzy byli słabi i odpuszczali, stawiając wszystkim piątki… lecz tych, którzy dużo wymagali i byli trudną przeprawą. Na koniec widzieliśmy, że faktycznie dzięki nim nauczyliśmy się tej historii, matematyki czy geografii i dziś cokolwiek jeszcze pamiętamy na ten temat. Doceniamy to czasem po latach.

Funkcjonuje nawet w naszej kulturze stereotyp wymagającego, przedwojennego nauczyciela, który jak miał nauczyć, to nauczył – i to porządnie.

Dobry nauczyciel nie oddaje steru w ręce uczniów!

Język, którego używa przywódca

Wybierając drogę przywódcy jedną z głównych różnic, którą powinniśmy zastosować w naszej komunikacji jest zaprzestanie używania języka pomocnika, np.:

Nasza firma pomaga…. 

Zamiast tego powinniśmy używać języka bohatera, języka jakiego używa przywódca ze swoją „wielką” wizją, np.:

Tworzymy…, rewolucjonizujemy….

Jako przywódcy jesteśmy odpowiedzialni nie za pomaganie, ale za wytyczanie kierunku. Nie uginamy się jak trzcina na wietrze, lecz prowadzimy z wyciągniętą ręką do lepszego jutra. Do tej wizji, o której wcześniej wspomniałem musimy mieć „większą” wizję dla naszych klientów. Musimy ich nią zaskoczyć i zachwycić.

Swoją wizją powinniśmy „porywać” ludzi za sobą!

Wtedy też zmienia się oferta naszej firmy.

Nie powinny to być oferty pomagające ludziom, lecz oferty heroiczne, przywódcze.

Sprzedajemy wtedy nie tylko cechy i korzyści… ale przygodę transformacyjną, wprowadzającą klienta na wyższy poziom egzystencji.

Potrzeba transformacji

Jeśli mamy naprawdę dobry produkt, to te, nietypowo brzmiące (dla Polaka) idee można zastosować nawet przy sprzedaży laptopów czy mebli.

Bo naprawdę dobry produkt zaczyna się tam, gdzie jest potrzeba klienta, a nie tam, gdzie wymyśliliśmy sobie co będziemy sprzedawać.

A potrzeba klienta zwykle łączy się z jakimś rodzajem transformacji, zmiany na lepsze.

Co więcej, my musimy jeszcze lepiej rozumieć potrzeby naszych klientów. Lepiej niż oni sami je rozumieją.

Musimy mieć większą wizję dla nich niż oni sami mają dla siebie.

Ostatecznie nie sprzedajesz produktu.

Sprzedajesz zmianę na lepsze.

Sprzedajesz przygodę, podróż w nieznane pod Twoim przewodnictwem.

Nawet nowy mebel, kosmetyk czy biżuteria mogą być taką przygodą.

Więcej informacji o przywództwie znajdziesz w tym artykule

About the Author:

Od 2005 roku prowadzi przedsiębiorców do lepszej jakości życia. Pomaga podwoić dochody i podwoić liczbę godzin wolnego czasu poprzez organizację firmy i innowacje w modelu biznesowym. Założyciel Akademii Biznesu Piotra Michalaka. Przeczytaj więcej o historii Piotra.

11 komentarzy

  1. Grzegorz Michałowski 14 marca 2014 w 00:03 - Odpowiedz

    P.S.Napisano: Nie Będziesz służyć jednocześnie Bogu i mamonie…
    Pomyśl o tym Ty i inni, zachwyceni ideami łączenia pewnych koncepcji biznesowych z postawami chrześcijańskimi.
    To nie zawsze będzie możliwe…

    • Piotr Michalak 14 marca 2014 w 08:01 - Odpowiedz

      Kwestię pieniędzy tłumaczę od dawna i nawiązuję do niej; powtarzam wielokrotnie słowa o służbie; a także o zarządzaniu pieniędzmi dla dobra innych ludzi (bo np. nie otworzysz szpitala ani sierocińca BEZ pieniędzy). A jednak cytat ten bezustannie przytaczacie (nie tylko Ty Grzegorzu).

      Dlaczego tak nachodzą Was myśli o służeniu pieniądzom? Może sumienie wyrzuca Wam własny Wasz stosunek do nich?

      Bo ja pieniądzom nie służę, lecz robię co mogę by obracać je tak, aby służyły Bogu; zatrudniam ludzi; otwieram fundację; przekazuję na cele dobroczynne; oferuję kurs za symboliczne 5% jego wartości. A Wy co z nimi czynicie? Uciekacie od nich? Brzydzicie się ich? Udaje Wam się jakoś żyć bez nich? Czy żyjecie z nimi w poczuciu winy?

      • Grzegorz Michałowski 14 marca 2014 w 15:34 - Odpowiedz

        Zanadto uogólniasz moje wypowiedzi, pisząc np. “nie otworzysz szpitala ani sierocińca BEZ pieniędzy”. Nie wszystkie koncepcje biznesowe są złe – dlatego napisałem “PEWNYCH
        koncepcji biznesowych”, “NIE ZAWSZE BĘDZIE MOŻLIWE”. Odwracając Twą ripostę Piotrze, należałoby Ciebie z kolei zapytać, czy uważasz, że każda forma działalności biznesowej to chwalebna służba? Nie trzeba zaiście szukać daleko, przykład z Twego własnego podwórka:
        sam przecież swoje biznesowe szlify zdobywałeś, współtworząc podręcznik tworzenia ofert sprzedaży, opartych NA PSYCHOMANIPULACJI. To nieuczciwe podejście do zarabiania z chrześcijańskiego punktu widzenia.
        Przykład właśnie branży reklamowej, czy PR jest tu ewidentnym i jaskrawym dowodem tezy, że pewne branże, sektory i aspekty prowadzenia działalności niosą z sobą duże pokusy NIEETYCZNYCH ZACHOWAŃ – bo takie właśnie procentują.
        Sprytnie obracasz “kota ogonem” niczym zawodowy spin doctor, zarzucając wypominającym służbę mamonie, iż robią tak dlatego, bo sądzą innych swoją miarą – na zasadzie “głodnemu chleb na myśli”. W ten sposób, poprzez ten tani erystyczny chwyt masz nadzieję na to, że inni mający podobne obiekcje dokonają na sobie zabiegu autocenzury i zgodnie przyklasną prezentowanej przez Ciebie tutaj wadliwej optyce postrzegania kwestii WARTOŚCI W BIZNESIE, nie chcąc zostać posądzonymi o tak naprawdę skryte kierowanie się krytykowanymi przez nich postawami.
        Czymże bowiem jest w istocie SŁUŻENIE MAMONIE? Sprzedaniem się – a konkretnie swoich wartości i zasad w imię zysku. Zakładam dla Ciebie korzystnie, iż skoro deklarujesz się jako świadomy i aktywny Chrześcijanin, to ten pozytywny zwrot w postawie nastąpił chyba dopiero po zakończeniu projektów związanych z reklamą i jej psychomanipulacyjnym oddziaływaniem? Bo jeśli nie, to mamy tu do czynienia z ewidentna hipokryzją, Piotrze.

        Abyś nie postrzegał mnie tu błędnie jedynie jako destruktora Twych idei i krytykanta bez konkretnych rozwiązań, podsumuję tę tu z Tobą polemikę zaryzykowaniem stwierdzenia, że studia które proponujesz byłyby świetnym pomysłem, jeśliby od razu podkreślić na starcie, że przywództwo biznesowe na gruncie wartości chrześcijańskich możliwe jest jedynie w SPECYFICZNEJ GRUPIE BRANŻ (fundacje, organizacje społecznego zarządzania, pewne wybrane organy administracji, firmy generalnie mniejsze niż większe, ze szczególnym naciskiem na wyłączeniem z tej listy REKLAMY i PR) i te branże jasno od razu określić. Inaczej studia te będą jedynie wylęgarnią obłudy i hipokryzji.

        W każdym razie cieszę się, ŻE ODCZUWASZ POTRZEBĘ W DZIEDZINIE ODPOWIEDZIALNEGO PRZYWÓDZTWA, BOLI CIĘ DEFICYT MANAGERÓW, SZEFÓW KIERUJĄCYCH SIĘ WARTOŚCIAMI, CZY WRĘCZ MĘŻÓW STANU. Tutaj sekunduję Ci w pełni.
        Na duży plus zasługuje w ogóle podniesienie przez Ciebie na forum publicznym omawianych tu zagadnień. Są to w moim odczuciu palące kwestie, które są bardzo ważne w dzisiejszych, jakże skomercjalizowanych czasach. Nawet jeśli nie zgadzam się z Tobą w szeregu zasadniczych kwestii, to jednak dzięki temu odbywa się wreszcie na te tematy jakaś debata publiczna. Tego natomiast właśnie mi ostatnio brakowało.

        Pozdrawiam i mam nadzieję, że okaże się z czasem, iż to Ty faktycznie miałeś rację, a nie ja, bo wtedy tak naprawdę wygrywamy WSZYSCY.

        • Piotr Michalak 14 marca 2014 w 17:24 - Odpowiedz

          Przyjmuję, że mamy różne spojrzenie na wiele spraw 🙂

          Nie czuję się w mocy “osądzać” całe branże jako etyczne lub nieetyczne. Nawet Kościół tego nie uczynił; ani – z tego co mi wiadomo – żadna z denominacji protestanckich. Jakie zatem ja mam prawo powiedzieć, że każdy kto działa w reklamie i PR jest nieetyczny? W takim kierunku na pewno nie pójdę, ani nie założę, że większość dużych firm to samo zło. Moim zdaniem to nadmierne uproszczenie. Rozumiem, że masz swoje zdanie – i w porządku. Nie wiem czy jest ono spójne z nauczaniem KK.

          Powinienem się odnieść do wspomnianej mojej książki o pisaniu tekstów reklamowych. Pisana była faktycznie jeszcze przed moim nawróceniem, dość dawno temu; ALE też nie osądziłbym jej tak kategorycznie, jak to uczyniłeś. Warto podkreślić, że miałem tam jeszcze współautora; jeśli więc chcielibyśmy ją rozkładać na czynniki pierwsze i osądzać, które z omawianych tam metod należałoby odrzucać, osądzając tym samym autora, to jeszcze musielibyśmy oddzielić moje rozdziały od mojego współautora. Tę kwestię chciałem podkreślić na wypadek, jakby ktoś miał ochotę zabawić się w mojego sędziego.

          Kota ogonem obróciłem szczerze i bez żadnych złych intencji. Naprawdę mnie to dziwi. Przygotowuję się powoli by przygotować i rozbudować opracowanie nt. pieniędzy, bo ten temat widzę, że nadal mamy nieuporządkowany; tym razem posłużę się liczniejszymi komentarzami biblijnymi, encyklikami i innymi źródłami.

          Cieszę się z optymistycznego zakończenia i dziękuję za nie.

  2. Grzegorz Michałowski 13 marca 2014 w 19:45 - Odpowiedz

    Zastanawiam się, czy czasem cała idea “studiów przywództwa” nie jest chybiona z powodu milczącego założenia, iż można za pomocą studiów, czyli w sposób rozumowy, czy nawet ćwiczeń czy seminariów wykształcić cechy niezbędne przywódcy.
    Po prostu w celu zostania przywódcą niezbędna jest CHARYZMA. Bez tego ani rusz. Pytanie zasadnicze jednak, czy charyzmy można się NAUCZYĆ. Osobiście jestem przekonany, iż TRZEBA SIE Z NIĄ URODZIĆ bądź NABYĆ JEJ NA DRODZE WYCHOWANIA I KOLEJÓW LOSU. To natomiast wykracza poza ramy studiów.
    Być może niedługo pojawią sie studia uczące tego, jak być DOBRYM CZŁOWIEKIEM?
    Niestety, to przymioty ludzkiej natury, a tę bardzo trudno zmienić, przymioty do tego MORALNE.
    W kierowaniu się ideą studiów kształtujących postawy przywództwa pobrzmiewa mi wyraznie echo poglądów Golemana od “inteligencji emocjonalnej”. To nie do końca jednak tak. Doktryna Golemana jest jednak na wskroś materialistyczna, rzekłbym nawet redukcjonistyczna – zakłada, iż moralność to coś, co można “wytrenować”, gdyż jest to jedynie pochodna gry określonych neuronów w mózgu. Chrześcijanin tak nie pomyśli, ponieważ zatraca się tu pierwiastek duchowy.
    Dlatego pomysł studiów uczących przywództwa pozostaje w moim odczuciu w wyraźnym niesmacznym dysonansie z postawą prawdziwego Chrześcijanina i przeto trąca hipokryzją.
    Na koniec kolejny aspekt: utopijne kolejne milczące założenie, iż istnieje taki sposób “kształcenia przywództwa”, który sprawi, iż nabyte w ten sposób umiejętności zawsze posłużą adeptowi tej wiedzy do realizacji szczytnych, a przynajmniej przyzwoitych w rozumieniu moralnym celów. Tymczasem otaczająca nas rzeczywistość jest żywym zaprzeczeniem tej utopii: panuje w tym zakresie selekcja wybitnie negatywna, tzn. im bardziej wyzbyte ze skrupułów są jednostki, tym łatwiej i szybciej pną się w górę we wszelakich strukturach. Moralność – co jest mało niestety optymistyczne i wręcz druzgocące – jest w tym ładzie społecznym początków XXI w. opartym na kulcie siły jedynie ciężkim balastem, krępującym swobodę ruchu. Aby idea pozytywnie rozumianego przywództwa natomiast miała autentyczną rację bytu w tym społecznym “sosie” – nacechowanym darwinizmem społecznym i “prawem silniejszego” niestety potrzebna byłaby zmiana PODSTAW SAMEGO SYSTEMU. potrzebne byłoby przemienienie ludzkich dusz na masową skalę na miarę przełomu, którego dokonał 20 wieków temu Chrystus wypowiadając słowa dwóch przykazań miłości, które są niczym innym, jak wezwaniem do budowania cywilizacji opartej na empatii i zasadzie “nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. Wtedy dopiero wprowadzenie na arenę pozytywnie zorientowanych przywódców będzie miało sens i stanie się praktyczną realizacją arystotelesowskiej idei ustroju idealnego, jak politeja czy duchowa arystokracja. W innym wypadku umiejętności, których w założeniu mają uczyć Twe studia, Piotrze (jeśli w ogóle umiejętności owe będą w stanie zostać przyswojone na drodze studiów), posłużą jedynie najbardziej brutalnym “samcom alfa” do budowania swej pozycji i w skali ogólnej wzmacniania obecnego statusu quo – systemu globalnej dominacji, gdzie liczą się najwięksi gracze, jednostka ma do powiedzenia dokładnie zero, a w konsekwencji powiększająca się przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi prowadzić będzie do rezultatów dokładnie odwrotnych do tych, d których zdajesz się dążyć poprzez swa działalność.

    • Piotr Michalak 13 marca 2014 w 22:45 - Odpowiedz

      Nie przytoczę może tylu mądrych źródeł, ale powiem prosto: moje doświadczenia pokazują, że ludzie kierujący się dobrem innych jednostek też coś osiągają w tym świecie i są innym potrzebni; nie tylko źli ludzie cokolwiek osiągają i gdziekolwiek dochodzą; byłaby to strasznie pesymistyczna wizja, ale całe szczęście sam znam przykłady, które jej przeczą. Być może więc mamy różne doświadczenia?

      A charyzmy sam nauczyłem się w szkole, podpatrując nauczycieli, kolegów lub muzyków, i się z nią nie urodziłem; podobnie widzę wielu trenerów, którzy charyzmy nauczyli się na szkoleniach z wystąpień publicznych i storytellingu. Nie jest to zdecydowanie umiejętność wrodzona, choć przyznam, że moja dwumiesięczna córka, jak nie płacze, to jest całkiem charyzmatyczna 🙂

      • Grzegorz Michałowski 13 marca 2014 w 23:47 - Odpowiedz

        Wcale nie twierdziłem, iż charyzmę można posiadać jedynie rodząc się z nią. Jednak nadal pozostaje przy stanowisku, że na studiach ciężko będzie jej sie nauczyć, nawet obserwując innych. To cecha szczególna, mocno związana z samą konstrukcją psychiczną człowieka. Twierdzisz, że nauczyłeś się jej, rozwijając się w odpowiednim gronie. Być może zawsze ją posiadałeś w formie utajonej, a uwolniła się ona w odpowiednich warunkach, lub faktycznie nabyłeś jej.Otoczenie, w którym wzrastałeś dostarczyło Ci odpowiedniego zbioru doświadczeń, co umożliwiło nabycie charyzmy. Jednak sam zauważ, iż nawet jeśli tak jest, to nie nastąpiło to na drodze odpowiednich studiów, gdyż takowe dopiero sam tworzysz. Jest jeszcze jedna opcja: to co bierzesz za charyzmę którą posiadasz, jest tak naprawdę czymś zupełnie innym – na przykład entuzjazmem i energią do działania oraz chęcią nimi zarażania innych. To jednak wciąż za mało jak uważam do tego, aby zostać przywódcą, przewodnikiem innych czy “patriarchą”. Prócz entuzjazmu i siły przekonywania, potrzeba tu jeszcze WIZJONERSTWA. Będziesz w stanie uczyć tego na utworzonym przez siebie kierunku studiów?
        Ostatnia sprawa: zgadzam się z Tobą co do tego, iż będąc uczciwym również można do czegoś dojść. Wcale temu nie przeczyłem. Ważne jest środowisko działania. Ja również mam sporo pozytywnych doświadczeń. To jednak kropla w morzu – większość firm wymagających przywództwa wymaga takiej jego formy, która będzie sprzeczna z ideałami, do których dążysz: po trupach do celu, skupienie na zysku kosztem Prawdy, Uczciwości, interes własny i firmy ponad interesem społecznym. Nie czarujmy się: im większa firma, tym bardziej jej działalność przypomina funkcjonowanie polityki. Polityka natomiast jest brudna. Okaże się najprawdopodobniej po latach, że zamiast światłych mężów stanu, wypuszczasz absolwentów, z których większość wykorzysta nabyte na Twej uczelni umiejętności w celu pomnażania cwaniactwa i malwersacji. Pieniądze to władza, a władza korumpuje.
        Albo przywództwo w stylu “po trupach do celu”, albo kolejne “seminarium duchowne” kształtujące zastępy duszpasterzy “bez cojones” – czyli milutkich i miękkich.
        Niestety, nie da się połączyć idei chrześcijańskiego miłosierdzia i światłego biznesowego przywództwa w obecnym ładzie cywilizacyjno-prawnym, gdyż ten nakłada na charyzmatycznego lidera-przywódcę wymogi niechrześcijańskich zachowań, takich jak twarde, niepopularne decyzje i nieuczciwe praktyki. Skoro konkurencja stosuje nieuczciwą reklamę i w ten sposób manipuluje masami, to Twój Lider w swojej firmie również będzie musiał w pewnym momencie zacząć je stosować, by nie wypaść z rynku. Cały więc pomysł z połączeniem wartości chrześcijańskich i studiami efektywnego w naszych realiach przywództwa pod jednym szyldem to jak dla mnie TOTALNY ABSURD.

        • Piotr Michalak 14 marca 2014 w 07:56 - Odpowiedz

          Cóż, zobaczymy w praktyce. Obyś nie miał racji, bo oznaczałoby to, że cała tradycja chrześcijańska związana z otwieraniem uniwersytetów i kształceniem ludzi nie miała sensu.

  3. Dariusz 1 lutego 2014 w 13:02 - Odpowiedz

    Czasami przywódca nie jest liderem – kieruje z “drugiego szeregu”.
    Aby być dobrym przywódcą-liderem trzeba mieć wiedzę i zdolności przywódcze, ale aby kierować i podpowiadać wystarczy być “tylko mądrym”, mieć intuicję i umiejętnie podpowiadać.
    Kto wówczas rządzi – mądry “błazen Stańczyk”, czy król?

    Oczywiście taki stan “pomocnika” jest niewątpliwie formą manipulowania i tylko kwestią przypadku jest czy jest to manipulacja w kierunku dobra czy zła.

    Z całym szacunkiem, ale Wasze produkty mają znamiona “manipulacji” i mam tylko nadzieję, że zgodnie z Waszą deklaracją są szczere i kierują w stronę dobra, ku pożytkowi społecznemu, ludzkości i naszego kraju.

  4. Hubert Oleszczuk 5 stycznia 2014 w 20:28 - Odpowiedz

    Mam wrażenie, że we wpisie rola przywódcy i pomocnika jest bardzo oddzielona. Dlatego też mam pytanie:

    Czy można połączyć drogę przywódcy i pomocnika?

    • Piotr Michalak 10 stycznia 2014 w 12:34 - Odpowiedz

      Tak naprawdę dla każdego oba te pojęcia będą znaczyły co innego… podobnie, są różne style przywództwa, może być bardziej autorytarne, albo bardziej opiekuńcze lub pomocnicze… co zależy od typu osobowości przywódcy. Do pewnego stopnia można to połączyć. Nam jednak głównie chodziło o to, aby przywódca przede wszystkim wytyczał kierunek, inspirował i pociągał, miał większą wizję, a nie pełnił często spotykanej roli podnóżka i osoby wyręczającej innych, a przez to nie mającej autorytetu, który możnaby wykorzystać do dobrych celów.

Zostaw komentarz