Udana restrukturyzacja przedsiębiorstwa Ursus – relacja z wykładu T.Bortkiewicza

Strona główna/Rozwój Biznesu/Udana restrukturyzacja przedsiębiorstwa Ursus – relacja z wykładu T.Bortkiewicza
  • restrukturyzacja przedsiębiorstwa

Restrukturyzacja przedsiębiorstwa

Wróciłem niedawno z kilkudniowego wyjazdu do Warszawy. Niesamowity i przebogaty wyjazd. Podzielę się z Tobą najciekawszymi wydarzeniami.

Odwiedziłem tam szkołę Kamila Cebulskiego ASBIRO i miałem przyjemność poprowadzić dla nich 3-godzinny wykład. W końcu mieliśmy okazję z Kamilem parę godzin przegadać, mimo iż znamy się od lat, to nie było nigdy okazji. Wziąłem też udział w wykładach pozostałych przedsiębiorców…

Absolutnie niesamowity był Tomasz Bortkiewicz – lekarz pediatra, który się zajął biznesem i restrukturyzacją znanego przedsiębiorstwa Ursus. Tomasz opowiedział jak z lekarza, któremu w PRLu nie pozwolono rozwinąć skrzydeł, stał się właścicielem hurtowni i profesjonalnym menedżerem.

Ursus nie miał prawa istnieć. Generował jakieś 150 milionów kosztów przy 15 milionach sprzedaży (liczby podaję z pamięci, chodzi o rząd wielkości).

Przyczyną tego były wcześniej (przed Tomaszem) podjęte złe decyzje:
– zakup licencji na przestarzały model ciągnika, jaki Ursus miał produkować (zakupiony o ile pamiętam w latach 70/80 model z lat circa 50),
– sztywna technologia produkcyjna i potężny park maszynowy, który nie nadawał się specjalnie do produkcji czegokolwiek innego niż ten przestarzały ciągnik.

Dopóki granice były zamknięte, ciągnik sprzedawał się, jednak gdy granice otwarto i rynek stał się konkurencyjny, Ursus nie miał szans.

W Ursusie tak naprawdę rządziły związki zawodowe, a model biznesowy polegał na jeżdżeniu do Warszawy autokarami, z koktajlami Mołotowa, aby wymusić na politykach finansowanie tego „przedsięwzięcia”. Zatrzymywano i spawano też pociągi do szyn, ale demonstracje w Warszawie działały skuteczniej. Politycy się bali, toteż model biznesowy działał świetnie.

Przez to cała Polska systematycznie zrzucała się na pensje związkowców. Załatwiano Ursusowi możliwości nie płacenia faktur np. za energię. Pracownicy Ursusa przychodzili do pracy tylko po to, aby podbić kartę. Wykorzystywano jedynie 5% mocy produkcyjnych.

Tomasz walczył ze związkami zawodowymi i restrukturyzował firmę wydzielając osobne spółki i przekazując im najmniej potrzebny, deficytowy majątek. A przynoszącego straty majątku było od groma.

Okazało się, że związkowcy pragnęli wchodzić do zarządów tych spółek, traktując to jako awans społeczny. Oczywiście nie nadawali się do zarządzania, a wręcz zaczynali rozpustny tryb życia po dorwaniu się do koryta. Większość spółek upadła i związkowcy poszli na bruk.

Brzmi to drastycznie, ale Tomasz cieszy się z tego, bo ludzie ci mieli jeszcze szansę zrobić coś ze swoim życiem. Nie była to ich wina, jak mówi, lecz zostali w tę grę „wkręceni przez system”.

Większość z nich, odchodząc z firmy, miała jeszcze taki wiek, który dawał im szansę na zatrudnienie. Gdyby Ursus dalej tak ciągnął przez kolejne 10 lat, i straciliby pracę w wieku np. 50 lat, byłoby im tylko trudniej.

Spółkę podstawową Ursus udało się jakimś cudem uratować i dziś istnieje, jest nawet notowana na GPW.

Tomasz opowiedział jeszcze wiele innych fascynujących historii ze świata na styku „wielkiego biznesu” i polityki. Jednak aby je wysłuchać, zachęcam do spotkania z nim na żywo – zapewne jeszcze będzie okazja.

W następnym odcinku opowiem o Tadzie Witkowiczu. Będzie bardziej marketingowo 🙂

By |17 października 2012|Categories: Rozwój Biznesu|Tags: |16 komentarzy

About the Author:

Od 2005 roku prowadzi przedsiębiorców do lepszej jakości życia. Pomaga podwoić dochody i podwoić liczbę godzin wolnego czasu poprzez organizację firmy i innowacje w modelu biznesowym. Założyciel Akademii Biznesu Piotra Michalaka. Przeczytaj więcej o historii Piotra.

16 komentarzy

  1. Szymon Mrugała 21 października 2012 w 21:18 - Odpowiedz

    Jestem pełen podziwu dla Pana Bortkiewicza za jego podejście do polskiej rzeczywistości. Człowiek ten jest cichym bohaterem, który swoimi bardzo odważnymi, wywołującymi kontrowersje działaniami przekształca system dla naszego wspólnego dobra.

  2. Bartłomiej Jakubowski 18 października 2012 w 12:27 - Odpowiedz

    Historia związków zatacza koło. Z wykształcenia i z pasji jestem ekonomistą i w pełni rozumiem działanie związków zawodowych. Ich rolą jest niby skupianie pracowników i walka o ich prawa. Jednak związki walczą raczej z przyszłymi pracownikami np. wymuszająć płace minimalne, podwyższanie pensji, itp.

    Dziwię się, że w Polsce jest tak mało stowarzyszeń, związków czy fundacji na rzecz promowania mikroprzedsiębiorczości, z którymi można współpracować. A to jest okazja by opinia publiczna usłyszała głos mikroprzedsiębiorców, którzy zatrudniają dużą część pracujących w Polsce.

    Moja babcia często mi powtarzała, że za komuny było lepiej bo wszyscy mieli pracę. Nie wie jednak, że większość nie potrzebnych inwestycji (ostatnio często omawiany w TV szpital w Łodzi), które finansowano z kredytów zagranicznych, a spłacamy go my i nasi potomkowie.

    To co się dzieje obecnie jest podobne. Państwo (PO) maskralnie zadłużyło Polskę na ponad 200 mld zł i jeszcze ma nowe plany by robić to poza kontrolą sejmu poprzez BGK. Jeśli tego się nie powstrzyma to naprawdę za kilka lat będzie taki kryzys, że firmy będą się zamykały częściej niż dziś.

    Co do podbijania kart pracy to dzisiaj wielu urzędników pracuje w podobny sposób. Moja znajoma jest na stażu w Urzędzie Gminy i często wykonuje obowiązki innych osób, które w tym czasie odpoczywają i rozmawiają z innymi osobami. Jej praca nie ma związku z nabywaniem nowych kompetencji, a skala “nicnieróbstwa urzędniczego” ma nie wyobrażalną skalę.

    • Piotr Michalak 18 października 2012 w 22:02 - Odpowiedz

      Bardzo wartościowy komentarz. Dzięki Bartku!

    • Jacek Pietrasiuk 19 października 2012 w 11:17 - Odpowiedz

      Nie tylko Polska, ale cały świat dzisiaj tonie w długach. FED drukuje na potęgę biliony dolarów, które są pożyczane na procent rządowi USA. Rząd USA, aby zwrócić pożyczkę musi się dalej zadłużać.

      Każdy taki wydrukowany bez pokrycia w złocie i towarze dolar zmniejsza wartość wszystkich pozostałych dolarów będących w obiegu. Zmniejszanie się siły nabywczej pieniądza znamy powszechnie jako inflację, która jest notabene ukrytym podatkiem.

      Historia pokazuje, że takie działanie prowadzi zawsze do upadku systemu monetarnego m.in. w ten sposób upadły Ateny i Cesarstwo Rzymskie. Wtedy fałszowano pieniądze dodając do złotych monet domieszki innych metali.

      Podsumowując, sytuacja wygląda zawsze mniej więcej tak:

      1. Ludzie jako społeczeństwo mają jakieś żądania od rządu.
      2. Rząd nie ma pieniędzy więc je dodrukowuje.
      3. Płacą za to wszyscy obywatele w postaci inflacji.

      • Piotr Michalak 19 października 2012 w 19:10 - Odpowiedz

        Pozostaje inwestować w aktywa… albo w złoto 🙂

        • Jacek Pietrasiuk 19 października 2012 w 19:44 - Odpowiedz

          Dokładnie 🙂 Teraz np. złoto i srebro są niedoszacowane, a nieruchomości są przeszacowane. Dobrze więc teraz kupować metale szlachetne, a kiedy cykl się odwróci wymienić je na nieruchomości 🙂

  3. Michał Mazur 18 października 2012 w 10:19 - Odpowiedz

    Też byłem na tym wykładzie. Dla mnie rewelka.
    Tomasz także ujawnił wiele ciekawych informacji na temat ustawiania przetargów publicznych i wyjaśnił dlaczego wodociągi w Warszawie co chwila pękają. Okazało się, że nie ma w ogóle dokumentacji sieci wodociągowej, nie są przeprowadzane gruntowne konserwacje i wymiany następują głównie wtedy, gdy już dojdzie do poważnej awarii 😉

    • Statystyczna Kowalska 28 października 2012 w 20:44 - Odpowiedz

      jestem urzędnikiem z branży budowlanej – przetargi są ustawiane tylko częściowo, zabawa zaczyna się jak firma wygrywająca przetarg zatrudnia pierwszego podwykonawcę tzw. mianowanego – tu wybiera się już bez żadnego konkursu tego kto da większa łapówkę. Czasem drzewko sięga 5-8 poziomów w dół. Spotkałam firmy mające na wyposażeniu 1 łopatę i 1 stary komputer a stawali z takimi referencjami, że wyglądało, że zbudowali w Niemczech wszystkie autobany. Powszechne jest ustawianie w kosztorysie pozycji za tzw. 1zł np. malowanie słupów oświetleniowych czy balustrad mostowych. Zliczywszy wszystkie km wykonanej pracy można sądzić, że Polska jest zbudowana na palach.

  4. Krzysztof Skomra 18 października 2012 w 08:51 - Odpowiedz

    Tak właśnie to były czasy a najlepsze jest to że za kilkadziesiąt lat też tak będziemy mogli mówić właśnie o tej teraz chwili. No i kwestia tego czy potrafimy osiągnąć taki stan umysłu żeby tak jak Tomasz wtedy a my teraz rozpoznać np. w groszu znalezionym na chodniku albo bliżej branży w internecie za 1zł swojego Ursusa i przekuć go na pasję przynoszącą dochód.

    Zapowiada się jak zwykle interesująco i aż chciało by się poetycko nazwać Piotrka – Prometeuszem polskich micro przedsiębiorców.
    Z niecierpliwością czekamy na ciąg dalszy.

  5. RAC 18 października 2012 w 08:37 - Odpowiedz

    Kiedyś pracowałem w CrossComm – firmie założonej przez Tada. Jego historaie są niesamowite, a on sam świetnym fachowcem. Z niecierpliwością czekam na ten materiuał.

  6. WOjtek 18 października 2012 w 08:19 - Odpowiedz

    Kiedyś związkowcy nie oddali by URSUSA “za Chiny”. Ale teraz? “Akcje” Chin skoczyły.
    Jest jednak szansa, że przegonimy Chiny nawet stojąc w miejscu 🙂

    Chińczykom z nadmiaru gotówki przewraca się w głowach. Wielu już myśli nad tym jak dzielić majątek po równo. Między przedsiębiorców, pracowników i profesorów jak
    i urzędników, nierobów i meneli.

    O ile związki zawodowe w Chinach mają mniejsze prawa niż w Polsce to właśnie propaganda świadczeń socjalnych rośnie.

    Wywód z ironią, ale dziś w Polsce ludzie chcą jeszcze więcej niż “ursusowi zawodowcy”.
    Chcą za darmo. Państwo da.

    “Proponuję więc wariant następujący… A gdyby tak powstał związek proliberalnej gospodarki w przyszłości. I gdyby tak powstał nagle w przyszłości i szerzył szerokim masom groźby obecnego socjalizmu …” po MIŚciowsku mnie się nasunęło 🙂

    Dlatego jak najbardziej popieram takie spendy jak opisany w Warszawie.
    Dobra robota wykładowców i słuchaczy.

    • Piotr Michalak 18 października 2012 w 09:23 - Odpowiedz

      Potwierdzasz moje przypuszczenia Wojtku. Tad mówi, że azjaci w nadchodzących dziesięcioleciach skopią nam, Europejczykom i Amerykanom, tyłek. Ale moim zdaniem powielą ten sam schemat, co wszędzie. Dorobią się i osiądą na laurach. Tak już działa psychika ludzka. Obstawiam tę opcję 🙂

      • Wojtek 18 października 2012 w 10:48 - Odpowiedz

        No tak. Chińczycy są robotni. Przedsiębiorcy i pracownicy.
        Tylko czy pielęgnują i napędzają tylko swój biznes czy także
        swoje latorośle?
        Bo nawet jak ćwiczą Tai Chi “mogą” kiedyś się zestarzeć.
        Będą przekazywać władzę. Ich styl życia jest zmieniany
        na Światowy-Masowy i młodzi będą sobie raz radzić, raz nie.
        Przy takim stylu będą jeszcze długo przed Europą Środkową i Indiami.

        Ale całkiem szybko polegną jeśli Światowo-Masowy styl stanie się
        u nich standardem. Elementem takiego stylu jest socjalizm 🙂
        Wtedy do widzenia.

        Niby gospodarczo jesteśmy za nimi, ale jesteśmy już po “odbiciu palmy”.
        Gospodarka państwa to także umysły ludzkie.
        Dzięki takim polskim napędzaczom gospodarki typu William Edwards Deming
        jak Ty i osoby, które wymieniasz w artykule (i tych, których dopiero wymienisz:)
        jestem spokojny. Wystarczy kilka tysięcy zdrowo myślących, by w końcu
        “odjechać innym” z prędkością światła.

        PS
        Ciekawi mnie jak jest w Japonii. Wiesz może?
        Wiadomo tak samo kultura MTV i McDonalds,
        ale czy są “robotni” jak rodzice. Na wartości z “Shoguna”
        nie ma u młodych co liczyć 🙁
        Ale może warto brać z nich przykład w zakresie pielęgnacji pokoleń?

        • Piotr Michalak 18 października 2012 w 11:58 - Odpowiedz

          Chciałbym bardzo odwiedzić Japonię. Nie mam pełnej świadomości jak u nich to wygląda, ale z tego co słyszymy, walczą z wolnym rozwojem gospodarczym (czy nawet “zwijaniem się”) już od lat. Ponoć są bardzo bogaci i przez to też brakuje motywacji (syndrom siedzenia na laurach). Z drugiej strony mają system wartości w którym etyka pracy jest bardzo ważna, np. jak były ostatnio owe kataklizmy, nocowali w pracy, pracując na wspólne dobro. Polacy zostaliby pewnie w domu.

          • Roman Torkowski 19 października 2012 w 09:23

            Rozmawiałem kiedyś z jednym Japończykiem i podzielił się kilkoma bardzo ciekawymi przemyśleniami. Np. że są w trudnej sytuacji m.in. ze względu na brak surowców naturalnych, bliskość Chin (z którymi mieli trochę konfliktów). Ogólnie temat na dłuższą dyskusję. Ich polityka zagraniczna to bardzo delikatna sprawa (zresztą wszędzie tak jest). M.in. dlatego wspominał coś o np. bazach wojskowych USA i o ile dobrze pamiętam, że cieszą się, że u nich takowa/e się znajdują.
            Myślę, że każdy kraj, każde społeczeństwo ma swoją własną specyficzną sytuację i specyficzne problemy. Problemy mentalne i gospodarcze. Trochę tak jak z tą zieloną trawą, co bardziej zielona za płotem u sąsiada.

          • Piotr Michalak 19 października 2012 w 09:29

            Mądre słowa! Trawa u sąsiada zawsze bardziej zielona, Polska ma wiele zalet, których nie doceniamy.

Zostaw komentarz