Władza nad sobą

  • Władza nad sobą

Władza nad sobą

Piszę do Ciebie w ważnej sprawie. Piszę, ponieważ za mało mamy czasu aby porozmawiać, a mam obawy, że w tej kwestii nie chciałabyś mnie w pełni wysłuchać… i być może na piśmie lepiej wyrażę argumenty, które być może Cię przekonają.

POBIERZ PDF

Dwa źródła

Jest pewna fundamentalna i filozoficzna kwestia, leżąca u podstaw wielu naszych zachowań i przekonań, bardzo często będąca przyczyną naszych sporów i tarć. Wiele naszych sporów ma u swych fundamentów jedną kwestię.

Wydaje mi się, że ta kwestia jest czymś, co odróżnia:

  • ludzi wzniosłych od przyziemnych;
  • ludzi wyjątkowych od tłumu;
  • ludzi podziwianych od nieszanowanych;
  • świętych od upadłych;
  • dobrych od złych;
  • mądrych od głupich; itd.

Ta kwestia to swego rodzaju modus operandi (łac. sposób działania) – wewnętrzne przekonanie zakodowane im głębiej w podświadomości, tym lepiej – dotyczące tego, co ma prawo na nas wpływać. A generalnie chodzi o dwa podstawowe źródła wpływu: wewnętrzne i zewnętrzne.

Wszelkie szkoły rozwoju duchowego, a także wiele szkół rozwoju osobistego, wystawia na piedestał bycie kierowanym czynnikami wewnętrznymi. Podajmy kilka przykładów dla wyjaśnienia zjawiska:

– Kiedy pijak musi pić, aby czuć się dobrze, steruje nim bodziec zewnętrzny (alkohol) i nie jest on panem swojego ciała, życia, samopoczucia. Oddał władzę alkoholowi. Ta sama sytuacja występuje u palaczy.

– Kiedy mówimy, że ktoś nas denerwuje, wiele szkół rozwoju osobistego przyrównuje nas do marionetek, do których ktoś może podejść i pociągnąć za sznureczek, by nas zdenerwować. To znaczy, że nie mamy wpływu na swoje samopoczucie – inni ludzie na nie wpływają, ale nie my. Jesteśmy niewolnikami innych, zdani na ich łaskę. Zdenerwują nas czy nie? A może to my dajemy innym się zdenerwować? Zawsze przecież możemy podjąć decyzję, aby się nie zdenerwować – i zapanować nad swoim gniewem. Chrześcijaństwo dodatkowo wprowadza wyższy poziom i uczy nas, że można odwrócić sytuację o 180 stopni i odpowiedzieć miłością.

– Jeśli czyjeś szczęście jest uzależnione od stanu posiadania, od luksusów, od samochodu i podróży zagranicznych, a nie od niego samego, znaczy się, iż zawsze będzie mu mało, nigdy nie będzie w pełni nasycony, a od bieżącej koniunktury zależy jego poczucie szczęścia. Dodatkowo oznacza to, iż oddał władzę diabłu, który może teraz wodzić go na pokuszenie marnościami tego świata.

Żydzi niemieccy w czasie II Wojny Światowej mieli sporo czasu na ucieczkę z miejsca, które stopniowo, krok po kroku coraz bardziej ich ciemiężyło. Jeden z bardziej znanych to Albert Einstein, który uciekł do USA i przyczynił do ogromnego rozwoju nauki, stając się legendą i symbolem. Mógł jednak pozostawić władzę nad swoim losem w cudzych rękach – w rękach rządu – i nie czynić nic, obserwując zbliżającą się zagładę. Wielu tak właśnie uczyniło i poniosło haniebną śmierć w obozach zagłady, albo co gorsza w obozach tych nie wytrzymali presji i weszli w wielką niemoralność i rozwiązłość, aby walczyć o przetrwanie (np. kobiety prostytuujące się za chleb czy kapusie donoszący na współtowarzyszy).

Władza nad sobą

Sądzę, iż nawet szanując stan niższy, ludzi prostych, ubogich, chorych, upośledzonych czy niepełnosprawnych, nie można nie zgodzić się z tym, że cnotą i czymś dobrym jest, gdy to my dzierżymy w ręce władzę nad samymi sobą. Bo tak naprawdę na tej ziemi wszyscy w pewnym sensie jesteśmy prości, ograniczeni, ubodzy, chorzy, upośledzeni i niepełnosprawni w porównaniu z tym, czym się staniemy w przyszłym świecie, a nawet w porównaniu choćby ze zwierzętami (pod kątem fizycznych możliwości), czy mistykami (pod kątem duchowym), czy świętymi (pod kątem wszelkich cnót), nie wspominając już nawet o najwyższym punkcie odniesienia, przy którym jesteśmy niczym.

Można powiedzieć, że lepszym i szczęśliwszym człowiekiem jest ten prosty i ubogi, ale posiadający względną władzę nad swoim stanem ducha, nad swoimi popędami, pożądliwościami, niż ten inteligentny i bogaty hrabia, który bez tego, co ma, nie byłby w stanie żyć, jest do tego przywiązany bez miary, i tego nawet nie docenia, bo stale mu mało.

Dodam, iż wiele osób szczęście definiuje przez:

„Mieć możliwość robienia tego, co się chce”.

Mędrzec natomiast szczęście definiuje jako:

„Robić, co się chce”.

To drugie od pierwszego różni się władzą – to ja mam władzę nad tym, co robię. I faktycznie robię, co chcę. Cały sekret tkwi w tym – i tylko nieliczni zdają sobie z tego sprawę – że większość ludzi na ziemi może robić to, co chce. Jednocześnie, na co większość osób nie zwraca uwagi, to iż robienie czegokolwiek dobrego wymaga wysiłku. Natomiast wysiłek podejmować potrafi tylko osoba, która ma władzę nad sobą i swoimi pragnieniami.

Wyjaśniliśmy więc sobie podstawowe pojęcia i zasady filozoficzne, na których opiera się m.in. znaczna część chrześcijaństwa (żeby nie powiedzieć – jego istota) i nie tylko. Nie można zaprzeczyć, iż:

Posiadanie władzy nad sobą jest cnotą.

Stąd możemy dojść do przykładów naszych punktów spornych, mających fundament w powyższych zjawiskach.

Jeśli usypianie dziecka uzależniamy od oglądania przez niego zasypiającej w telewizorze rybki, przesuwamy władzę nad snem dziecka z rąk naszych (i tego dziecka) do rąk… rybki. I telewizora. Stajemy się ociupinę bardziej zniewoleni. Teraz już nie mamy władzy nad snem, władzę tę ma czynnik zewnętrzny. Tak samo jest, gdy człowiek dorosły, aby zasnąć, potrzebuje zasypiać przed telewizorem. Dokładnie identycznie jest, gdy człowiek dorosły, aby zasnąć, musi zażyć melatoninę. To oznacza, iż nie ma on już władzy nad swoim snem. Cnotą i czymś dobrym byłoby władzę tę odzyskać, w miarę możności, o ile nie jesteśmy ograniczeni jakąś chorobą. Jednak i nad chorobą mądry człowiek powinien w miarę możności pracować, gdyż czasem istnieją możliwości usunięcia jej przyczyny, a nie tylko zwalczania jej skutków.

Zupełnie identyczna sytuacja jest wtedy, gdy nie tylko sen, ale i dobry humor dziecka zależy od grającego telewizora. Telewizja uzależnia, a to, co uzależnia, przejmuje nad nami władzę.

– Tu już w ogóle dochodzimy do kolejnego dużego tematu, jakim jest profilaktyka, tudzież zwalczanie przyczyn już po fakcie, a nie tylko leczenie objawów i pozostawanie w szponach czynników zewnętrznych (np. leków przeciwbólowych).

A zatem kolejnym przykładem zatwardziałości serca będzie cierpienie na migreny od wielu lat – i to takie, które nie pozwalają nam normalnie funkcjonować, sprawiają ogromny ból, i przez nie cierpią też nasi bliscy – i jednocześnie nie robienie z tym zupełnie nic. Taka bierna akceptacja, brak podjęcia walki, nawet jeśli migreny nam nie przeszkadzają (możemy lubić cierpienie), gdy sprawiają duży ból rodzinie, która na 2 dni w miesiącu traci matkę i żonę, stają się dowodem egoizmu (miłości własnej), lenistwa i poddania się czynnikom zewnętrznym, czyli zniewolenia. Podobnie będzie wszędzie tam, gdzie mamy na coś realny wpływ, albo chociażby moglibyśmy sprawdzić, czy mamy, a nie czynimy działań, aby wyjść ze złej sytuacji. Poddajemy się ewentualnie czynnikom zewnętrznym takim jak tabletki przeciwbólowe. Może to być dobre doraźne rozwiązanie, ale lepiej walczyć o to, by nie być ich niewolnikami na całe życie.

Z tych wszystkich wyżej zarysowanych powodów prawdziwym dobrem i cnotą są wszelkie działania wymagające od nas wysiłku fizycznego czy mentalnego, siły woli, wyjścia ze strefy komfortu (przełamania się), mądrości i inteligencji.

Nasze pasje

Przykładowo:

1. Lektura mądrych książek i artykułów przynosi korzyści w mądrości i wiedzy, wyrabia koncentrację, może uczyć myślenia. Książka rozwija też wyobraźnię, szczególnie ta fabularna, pozostałe natomiast mogą też rozwijać umiejętność myślenia abstrakcyjnego, koncepcyjnego, systemowego. Oczywiście jak z wszelkimi środkami przekazu, niektóre lektury mogą zawierać truciznę. Trzeba uważać co się czyta.

2. Zagadki, łamigłówki, lekcje matematyki, przedmioty ścisłe, analiza poezji – wszystkie te rzeczy uczą lub uczyły nas myślenia, analizowania, syntetyzowania, kreatywności (wpadania na nowe rozwiązania i pomysły), koncentracji.

Człowiek myślący ma większą władzę nad sobą niż człowiek bierny, poddający się wypadkom.

3. Medytacja i kontemplacja, a szczególnie kontemplacja mistyczna Boga (w rozumieniu nauk św. Jana od Krzyża) – uczy koncentracji, i w przeciwieństwie do wcześniejszych przykładów uczy paradoksalnie niemyślenia; oczyszczenia umysłu, a więc wielkiej dyscypliny i władzy nad samym sobą.

Kto myśli nie błądzi.

A kto do tego potrafi też świadomie kontrolować czy myśli, i co myśli, jest prawdziwym mocarzem.

4. Muzyka klasyczna i inne sztuki piękne (balet, rzeźba itd.) uczą wrażliwości na delikatne bodźce, co z kolei pozwala odbierać wszelkie odcienie otaczającego nas świata, a nie tylko silne doznania – lub nic. Uczymy się więc jakby widzieć kolory i  odcienie. Możemy wtedy docenić i mocną muzykę. Osoba znająca tylko mocną muzykę nie będzie potrafiła docenić tej delikatnej. Będzie bardziej ograniczona, będzie – jak gdyby – widziała tylko podstawowe 3-4 kolory.

Nasze uzależnienia

Telewizja natomiast nie uczy zbyt wielu rzeczy, poza biernością, dekoncentracją, roztargnieniem, nastawieniem na wspomniane silne bodźce (mocne filmy, mocne reklamy…).

Brak w telewizji ćwiczenia wyobraźni, bo mamy obraz podany na tacy i nie musimy sobie nic wyobrażać.

Brak ćwiczenia myślenia, bo nasze myśli są prowadzone za rękę do celu, a my możemy leżeć i nie wkładać żadnego wysiłku.

Dodatkowo obraz telewizyjny po prostu hipnotyzuje, co szczególnie widać po małych dzieciach, ewidentnie wpadających w trans hipnotyczny podczas jej oglądania.

Hipnoza natomiast jest stanem większej podatności na sugestię, jest stanem mniejszej władzy nad samym sobą.

Wreszcie samo uzależnienie od telewizji jest utratą władzy nad sobą. Na próżno szukać ludzi podobnie uzależnionych od czytania książek, jeżdżenia na rowerze czy rozwiązywania zadań matematycznych – wręcz wydaje się to z miejsca śmieszne. Możemy tu mówić co najwyżej o pasji, ale prawie nigdy nie jest to chorobliwa pasja będąca uzależnieniem.

Co innego w przypadku np. analogicznych uzależnień od:

  • komputera,
  • telefonu komórkowego,
  • SMSów,
  • pornografii itd.

Intuicyjnie rozróżniamy co jest cnotą, a co jest gnuśnością, rozluźnieniem dyscypliny czy nawet złem.

Telewizja sama w sobie złem być nie musi. Podobnie jak wiele innych rzeczy. Telefon komórkowy może być po prostu narzędziem, a nie całym naszym życiem. Podobnie Facebook może być narzędziem, a nie życiem. Jak również komputer – dla programisty będzie bardzo ważnym narzędziem, ale nie musi go definiować.

Wracając do telewizji, w umiarze i pod kontrolą może ona pomóc odpocząć, zrelaksować się, być odskocznią. Dla niektórych jednak jest całym życiem, albo całym wolnym czasem, albo istotą całego ciepła domowego ogniska (definicją atmosfery domowej).

Uważaj

Patologia zaczyna się tam, gdzie bez włączonego telewizora czujemy się źle – bowiem, jak widać, w samym określeniu tym ukryta jest prawda, iż to od telewizora zależy, jak się czujemy, czyli nie mamy nad sobą władzy, a o to się szczególnie rozchodzi.

Powinniśmy zatem mieć się na baczności. Przez całe bowiem życie będziemy próbowani na różne sposoby.

Przez całe życie będziemy podejmowali decyzje – czy to ja mam władzę nad sobą, czy oddaję tę władzę czynnikowi zewnętrznemu.

Albo będziemy wybierać władzę nad samymi sobą, albo marnie pomrzemy w grzechach naszych.

By |6 października 2014|Categories: Rozwój osobisty|3 komentarze

About the Author:

Od 2005 roku prowadzi przedsiębiorców do lepszej jakości życia. Pomaga podwoić dochody i podwoić liczbę godzin wolnego czasu poprzez organizację firmy i innowacje w modelu biznesowym. Założyciel Akademii Biznesu Piotra Michalaka. Przeczytaj więcej o historii Piotra.

3 komentarze

  1. Brygida 7 kwietnia 2015 w 20:45 - Odpowiedz

    Hmmm, ciekawe jest to co mówisz, ale nie ze wszystkim się zgodzę. Np z tym co powiedziałeś o środkach przeciw bólowych. Oczywiście może dojść do ekstrimum i będziesz ich używał nawet wtedy kiedy ich nie potrzebujesz, ale są również takie sytuacje czy choroby kiedy brak środków przeciwbólowych naprawdę wpływa na samopoczucie, np reumatyzm czy chociażby wspomniana migrena. Człowiek w ogromnym bólu nie myśli racjonalnie, już nie mówiąc o bólu, który jest nieprzerwany i towarzyszy Ci dzień w dzień. Marnotrawstwem siebie i swoich możliwości byłoby nie sięgnięcie po środki przeciw bólowe. W niektórych sytuacjach nic innego nie działa, jak właśnie środki przeciw bólowe. Oczywiście, należy szukać innych rozwiązań i tu się zgodzę, ale nie każdy ma takie możliwości i siły na to, bo np przez nieprzerwany ból stracili chęć do życia i nie mają juz zwyczajnie po ludzku sił by walczyć. I wcale to nie wynika z lenistwa. Dlatego potrzebujemy wsparcia innych, dobrego słowa, wskazówek i informacji. Nie wszystko jest czarno białe.

  2. Bartek Wyrobek 8 października 2014 w 20:57 - Odpowiedz

    Bardzo dziękuję Piotrze za Twój punkt widzenia. Jest mi bliski Robię w życiu niemalże tylko i wyłącznie to co lubię. Telewizora nie mam od kilkunastu lat.

    Kontrola nad sobą samym wynika ze ŚWIADOMOŚCI siebie samego i otoczenia. Ale jak zrozumieć zewnętrze jeśli się nie rozumie wnętrza? SAMOŚWIADOMOŚĆ pozwala między innymi na widzenie świata takim jakim jest.

  3. Daniel 7 października 2014 w 11:56 - Odpowiedz

    Dobry wpis. Dzisiaj jeszcze jednak ulegnę kawie 🙂
    Pozdrawiam
    D.

Zostaw komentarz